Empire Café (Kafy Imperyal)
Na Wyspach Sereckich używa się języka wschodniego (kliknij by dowiedzieć się więcej), jednak funkcjonuje tutaj jego specjalna, nigdzie indziej nie spotykana odmiana. Krótka rozmowa na ten temat:
Mieczysław (T)ino – stały bywalec Café
Prof. Jarosław (O)sseński – językoznawca
Teoda (Y)żiła – Pany Café (oficjalna nazwa zarządcy firmy, restauracji to zawsze „Pan”/”Pany”)
Dziennikarz (TD) - moderator rozmowy
TD: Witajcie, jak to jest z tym waszym językiem, movycye to jeszcze?
T: Ia movye, v tomu, v hantlu, v rotsynye, normalnye. (ja mówię, w domu, w sklepach, w rodzinie, normalnie).
Y: Jak klient movy, to i ia movyyn, ale jak tylko mówi, to i ja mówię.
TD: Wasz język wschodni nie przypomina czasami tego z innych części Trizondalu, Dalmencji. Nie przeszkadzam to wam?
O: To może nie jest tak. To dalej jest język wschodni. Natomiast podczas stacjonowania tutaj Tyreńczyków kontakty między mieszkańcami wysp a kontynentalnym Trizondalem zamarły. Natomiast nowa władza otwarła porty oceaniczne na wyspach, tak, że żołnierze z całego imperium przybywali tutaj, nawiązywali znajomości. W ten sposób powstała pewna mieszanka językowa wręcz.
T: Ve, ve (prawda, prawda). Jak ja do szkoły chodziłem, to do nas to po francusku i po włosku mówili, łacina była obowiązkowa. A w domu to po naszemu, wiecie. Czasem jadę pociągiem do Cerwany, to czasami mnie nie rozumieją, w Lestan to co innego. Natomiast raz byłem w Rotterze coś załatwić, to chcieli mi tłumacza wzywać. Przy rumie, to jest zabawa sobie porozmawiać tak, żeby przyjezdni nie rozumieli.
Y: Ja czekam, jak wydadzą jakiś nasz lokalny słowniczek...
TD: O, świetny pomysł. A gdybyśmy się tak na koniec naszej rozmowy pokusili o taki słowniczek? Opublikowałbym go w Twojej Dalmencji!
T: Damy radę!
TD: To dziękuję wam za rozmowę.
Mieczysław (T)ino – stały bywalec Café
Prof. Jarosław (O)sseński – językoznawca
Teoda (Y)żiła – Pany Café (oficjalna nazwa zarządcy firmy, restauracji to zawsze „Pan”/”Pany”)
Dziennikarz (TD) - moderator rozmowy
TD: Witajcie, jak to jest z tym waszym językiem, movycye to jeszcze?
T: Ia movye, v tomu, v hantlu, v rotsynye, normalnye. (ja mówię, w domu, w sklepach, w rodzinie, normalnie).
Y: Jak klient movy, to i ia movyyn, ale jak tylko mówi, to i ja mówię.
TD: Wasz język wschodni nie przypomina czasami tego z innych części Trizondalu, Dalmencji. Nie przeszkadzam to wam?
O: To może nie jest tak. To dalej jest język wschodni. Natomiast podczas stacjonowania tutaj Tyreńczyków kontakty między mieszkańcami wysp a kontynentalnym Trizondalem zamarły. Natomiast nowa władza otwarła porty oceaniczne na wyspach, tak, że żołnierze z całego imperium przybywali tutaj, nawiązywali znajomości. W ten sposób powstała pewna mieszanka językowa wręcz.
T: Ve, ve (prawda, prawda). Jak ja do szkoły chodziłem, to do nas to po francusku i po włosku mówili, łacina była obowiązkowa. A w domu to po naszemu, wiecie. Czasem jadę pociągiem do Cerwany, to czasami mnie nie rozumieją, w Lestan to co innego. Natomiast raz byłem w Rotterze coś załatwić, to chcieli mi tłumacza wzywać. Przy rumie, to jest zabawa sobie porozmawiać tak, żeby przyjezdni nie rozumieli.
Y: Ja czekam, jak wydadzą jakiś nasz lokalny słowniczek...
TD: O, świetny pomysł. A gdybyśmy się tak na koniec naszej rozmowy pokusili o taki słowniczek? Opublikowałbym go w Twojej Dalmencji!
T: Damy radę!
TD: To dziękuję wam za rozmowę.